czwartek, 25 kwietnia 2013


"Nie ten odważny co kopie leżącego, ale ten, który pomaga  mu wstać…"


   Tak naprawdę bardzo szybko można poznać człowieka. Obserwując go przez parę chwil, już możemy zauważyć, jak zachowuje w danej sytuacji i jakie cechy go określają. A więc jacy jesteśmy?. Zdecydowanie wszyscy coraz bardziej do siebie podobni. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że dzisiejsza rzeczywistość tworzy nowego człowieka, taki nowy ideał pasujący do najważniejszych dzisiejszych norm.  A co jest najważniejsze? Oczywiście pieniądze. Każdy troszczy się o rzeczy materialne. Jest to chyba ta cecha, której najbardziej nie lubię w ludziach. Egoizm bierze górę coraz częściej. Najgorsze jest to, że widać to tak naprawdę wszędzie. Ludzie potrafią przejść obojętnie obok człowieka cierpiącego. Widząc kogoś leżącego na ulicy, najłatwiej pomyśleć, że jest on zwyczajnie pijany. A tu pojawia się kolejna wada, zbyt kluczowy trzymamy się stereotypów. Czym to jest spowodowane? Wydaje mi się, że tak jest zwyczajnie łatwiej. Po co  pomóc, skoro możemy usprawiedliwić swoje zachowanie tak naprawdę przed samym sobą, bo mimo wszystko w każdym gdzieś głęboką tkwią jakieś wyrzuty sumienia.  Dlaczego nie pomożemy którejś z fundacji, przelewając na jej konto trochę pieniędzy? Otóż tłumaczymy sobie to tak, że jest to niepewna inwestycja. 
   Tylu wkoło oszustów, którzy podają fałszywe dane i zwyczajnie oszukają ludzi. Spoglądając na to z drugiej strony, można jednak zauważyć w tym trochę racji. Dzisiaj ludzie są tak perfidni, że potrafią wykorzystać sytuację i powołując się na chore dzieci, zabierają pieniądze dla siebie. Tak  więc co robić?  Przecież wszystko wydawałoby się takie łatwe, nie trzeba wiele by pomóc potrzebującym. Ale to nie piętnowanie wad naszego narodu jest moim celem. Najważniejsze jest to, że wobec tej całej znieczulicy są jeszcze ludzie, którzy częściej myślą sercem. Człowiek dla człowieka jest w stanie zrobić wiele, patrząc na cierpiących i potrzebujących zwyczajnie budzi się w nas współczucie i potrzeba zaoferowania czegoś od siebie. Pomyślmy czasem o ludziach, którzy nie mają tego wszystkiego co my. Różne przeciwności losu sprawiły, że ich życie nigdy nie będzie spokojne. Może jednak sprawić, że na ich twarzy pojawi się uśmiech, a w sercu zapali mała gwiazdeczka z nadzieją na szczęście. Niesamowitą okazja do tego jest taka akcja, jak marzycielska poczta. Dzieci, które są poważnie chore, mają na stronie internetowej swoje profile. Wystarczy napisać do nich kilka słów. Każdy list sprawia im ogromną przyjemność i choć na chwilę zapominają o swojej złej sytuacji. W dobie Internetu jest to dobra okazja do zerwania z codziennością i przekazania swoich uczuć za pomocą listów. Dlaczego warto? Powinniśmy otwierać się na ludzi, sami nie zmienimy  świata, lecz jest to już pewien krok w przód.    
Kalinka.

niedziela, 14 kwietnia 2013


„Wszyscy strasznie spinamy się , aby być jacyś. Codziennie rysujemy siebie, dolepiamy do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia, wrysowujemy się w ramki, aby poczuć że jesteśmy czymś więcej niż imieniem i nazwiskiem.”



Dzień z życia obywatela – licealisty.
     Godzina 7.30 Za 6 min mam autobus. To czy zdążę to jak los na loterii. Weźmy pod uwagę kilka najbardziej prawdopodobnych przypadków.
    Szczęśliwie dotarłam na przystanek i pozostała mi jeszcze chwila oczekiwania. Pomijając fakt, iż na dworze jest -10 stopni, to mogłabym stać tak dłuższą chwilę i podziwiać piękne widoki, które i tak widzę na co dzień i znam na pamięć. Czekam więc 5 min, 10 min, 15 min… Jestem człowiekiem o słabych nerwach i właśnie nadszedł moment, kiedy moja cierpliwość dobiegła końca.  Autobus zwyczajnie nie przyjechał. Podejrzewam, że nie ma to logicznego wytłumaczenia. Jednak, co jest teraz najważniejsze – lekcje rozpoczynają się za parę minut, a żeby dostać się do szkoły muszę pokonać 10 km. Zastanówmy się chwilę, co jest bardziej niszczące – pretensje taty po tym, jak obudzę go o tej porze, aby mnie podwiózł, czy okropny przeszywający wzrok nauczycielki, kiedy spóźnię się na pierwszą lekcję? Nie ma wątpliwości, dzwonię do Taty. 
    Przypadek numer dwa. Autobus przyjechał na czas, wsiadam, jadę. O tej porze zazwyczaj jest zaledwie garstka ludzi, więc spokojnie mogę sobie wybrać jakieś odpowiadające mi miejsce. Prędkość, z jaką się przemieszczamy nie powala na kolana, ale przynajmniej jadę. Parę minut później zatrzymujemy się na przystanku i kierowca oznajmia nam, że autobus nie ruszy, popsuł się, a on nie wie, co z tym zrobić. Oczywiście, na podstawienie zastępczego nie ma co liczyć. Najlepszym wyjściem jest przesiadka do następnego, który jedzie dwa razy dłużej.  Ewidentnie nie dotrę do szkoły na czas. Nie zawsze musi być tak źle, więc może najzwyczajniej w świecie zdążę i szczęśliwie dojadę do szkoły.  Autobus powrotny 14.20. Jak to z nim jest? Czasami przyjedzie za późno, czasami za wcześnie lub nie przyjedzie w ogóle. Kiedy już zjawi się na czas to jest wypakowany jak kobieca walizka, którą mąż nerwowo próbuje zamknąć kilka minut przed planowanym wyjazdem? Kierowca zamyka drzwi, jest gdzie postawić obydwie nogi – osiągnęliśmy sukces, możemy jechać dalej. W środku ludzie wyglądają jak zapuszkowane sardynki. Grymasy zmęczenia przeplatają się ze złością. Nie da się ukryć, że są to trudne warunki do codziennej jazdy. Pierwszy zakręt i każdy upada na siebie jak kostki domina popchnięte lekkim skinieniem palca. Najgorzej jest latem, kiedy w powietrzu unoszą się wszystkie zapachy świata, zapewniam nie jest to przyjemne, a temperatura sięga +30. 
   Wbrew pozorom ta krótka chwila podróży daje dużo do myślenia. Zawsze spoglądam na twarze ludzi. Wszyscy są tak samo zmęczeni jak ja, mają za sobą ciężki dzień. Jedni skończyli właśnie pracę i marzą o rodzinnym obierze i drzemce, inni wracają ze szkoły i próbują, choć przez chwilę o niej zapomnieć, ale ciągle po głowie chodzą im myśli o jutrzejszych sprawdzianach. Można spotkać schorowaną żonę, która jedzie odwiedzić swoje męża w szpitalu, ciężko pracującą matkę, dla której jedyną chwilą wytchenia jest ta krótka podróż autobusem, młodego chłopaka, który jedzie do swojej dziewczyny, wesoła staruszkę, która z radością dziękuje za ustąpienie jej miejsca, grupę młodych ludzi, którzy niezwykle żywiołowo opowiadają o minionym weekendzie, a kierowca? On chce tylko, aby bezpiecznie minął mu kolejny zwykły dzień pracy.  Ci wszyscy ludzie zapewne nie raz, tak samo jak ja, narzekali na zawodność komunikacji miejskiej. Zabawne – rano ten problem wydawał mi się bardziej znaczący niż teraz, po tej chwili spędzonej wśród tych wszystkich ludzi. Bo przecież jest to ważne, ale czy najważniejsze? 

Kalinka.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Dobrym nawiązaniem do poprzedniego tekstu o "sprawiedliwości" będą zdjęcia na które natknęłam się przeglądając intertet. Skutecznie mną wstrząsnęły.

Pakistan

Pakistańczyk wynosi resztki dobytku z domu zniszczonego dzień wcześniej przez wybuch bomby, Karaczi, 4 marca.

Somalia

Zrozpaczona Somalijka po zamachu bombowym w Mogadiszu.


Zdjęcia pochodzą z portalu wp.pl




„Gdybyś postępował sprawiedliwie nie miałbyś powodu chodzić ze spuszczoną głową…”



„Sprawiedliwość”
       Każdy z nas chciałby wieść bezproblemowe i sielankowe życie.  Marzymy o harmonii i dobrobycie jednocześnie wiedząc, że nigdy do końca nie pozostaniemy spokojni. Jedną z przyczyn naszego pesymizmu jest problem niesprawiedliwości. Coraz częściej można stać się ofiarą niesłusznego oskarżenia ze strony innych. Najsmutniejsze jest to, iż ludzie posiadają tendencję do osądzania, nawet przy braku jakichkolwiek dowodów. 
    Szukamy sprawiedliwości tam, gdzie ona powinna być najważniejsza, ku naszemu zdziwieniu okazuje się, że właśnie tam jest jej najmniej. Dokładnie wiemy, że niektóre procesy sądowe ciągną się w nieskończoność. Zadaniem sędziego jest wydanie sprawiedliwego i zgodnego z prawem wyroku. Dlaczego więc coraz częściej sądy nie działają dla ludzie tylko dla siebie? Może tak jest wygodniej, przecież nikt nie będzie w stanie zarzucić mu niesprawiedliwości postępowania. Być może brzmi to irracjonalnie, ale fakty są takie, że takie zjawiska mają miejsce coraz częściej, a my zbyt szybko godzimy się z losem uznając, że na świecie nie ma sprawiedliwości i nic nie da się z tym zrobić. Otóż nic mylnego! Szukajmy jej, starajmy się, aby było jej coraz więcej. Stojąc w miejscu, odbieramy sobie prawo równości wobec prawa.  Na początku posłużę się bardzo prostym przykładem. Pewien polityk zostaje złapany przez policję i  ukarany mandatem. Politycy to też ludzie, więc mają prawo do popełniania błędów jak każdy. Jednak zobaczmy, co dzieje się dalej. Posługując się mandatem poselskim mężczyzna odmawia zapłacenie otrzymanego mandatu. To wydarzenie wzbudza wiele mieszanych opinii. Fakt, faktem polityk ma prawo tak postąpić, jest to jego przywilej, jednak czy jest to sprawiedliwe?  Jak się okazuje, nie tylko ja mam poczucie niesprawiedliwości. Z sondażu przeprowadzonego na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że: 44 % ankietowanych ocenia negatywnie polski wymiar sprawiedliwości. Pozytywnie jest on postrzegany przez 37 % badanych. Negatywna ocena działań przejawia się w braku zaufania Polaków do organów wymiaru sprawiedliwości. Pełne zaufanie wyraża jedynie 9 % badanych, a jego brak deklaruje 22 % ankietowanych.  Skoro ludzie czują się tak we własnym kraju, to jednak coś musi być nie tak. Mogę tutaj podać kolejny przykład, krótka notatka z pewnego portalu społecznościowego: „Wysokiego odszkodowania będą domagać się dwaj mieszkańcy Lubina, których skazano za zabójstwo na 13 lat więzienia. Po trzech latach wypuszczono ich z więzienia, bo do zbrodni przyznali się prawdziwi sprawcy.” 
       Coraz częściej mówi się o fatalnych pomyłkach wymiarów sprawiedliwości. Dlaczego mamy być sądzeni za  niewinność? Takie przypadki zdarzają się na całym świecie. James Bain został skazany za porwanie i gwałt 9-letniego chłopca. Niesłusznie skazany spędził 35 lat swojego życia za kratkami. Wszystkie zeznania wskazywały na to, iż jest on winny. Jak się okazało, chłopiec znalazł się pod presją i powiedział dokładnie to, co mu kazano. Oskarżony wiele razy domagał się badań DNA, aby potwierdzić swoją niewinność, jednak te nie zostały wykonane z prostej przyczyny. Sąd stwierdził, że posiada dostateczną ilość materiałów, walka
o sprawiedliwość była mniej ważna od wydania szybkiego oskarżenia. Jak się okazuje, takich przypadków są miliony. Górują one na tzw. „Liście ślepej Temidy”. Mówiąc jaśniej, jest to spis pomyłek sądowych. Problem ten jest na tyle poważny, że budzi w nas coraz większy niepokój i utrzymuje poczuciu niesprawiedliwości.
      Najbardziej szokującym przejawem niesprawiedliwości była dla mnie sprawa Andersa Brevika. Wieść o jego morderczych czynach z Utoyi obiegła cały świat. Przypomnijmy, że z zimną krwią zabił 77 osób!. Jaka spotkała go kara?. 25 lat więzienia ( ! ). Rodziny ofiar chciały, aby zapłacił on za krzywdy, które wyrządził ich bliskim. No, ale przecież w pewien sposób odpowiada za swoje czyny. Postawiony przed sądem, otrzymał wyrok, podobno sprawiedliwy, ale czy na pewno? Tutaj mogłabym długo spekulować i zagłębiać się w prawo norweskie, jednak nie taki jest mój cel.
     Oglądając wiadomości byłam pod wyrażeniem tego, jak wygląda cela Brevika, przypomina mieszkanie dobrze zarabiającego mężczyzny w średnim wieku, poza tym w więzieniu spełniane są wszelkie jego zachcianki, co moim zdaniem jest zupełnym absurdem, a on ma jeszcze czelność skarżyć się na niewygodny długopis do pisania czy też brak rozrywek. Lista jego zażaleń jest długa i absurdalna. Co jest najciekawsze, można odnieść wrażenie, że zamiast traktować więzienie jako karę, on czuje się jak na wypoczynku w hotelu. Czy tylko mi wydaję się to nienormalne? Niedawno wpadł mi w ręce druzgoczący artykuł o nastoletnich więźniach z Chin, Syrii i Ameryki, którzy zamiast zajęć z resocjalizacji otrzymują codzienne baty i zmuszani są do przebywania w koszmarnych warunkach. Oni na pewno nie skarżą się na zimną kawę czy też niewystarczającą ilość masła na chlebie.    
        Istnieje jeszcze druga strona niesprawiedliwości, to poczucie skrzywdzenia przez los, nie spowodowane niesłusznym wyrokiem czy błędem instytucji państwowych, ale czymś, co spotyka nas bez uprzedzenia i bez możliwości naszej ingerencji. Jak to jest, że tak wiele dzieci, które nikomu nie zawiniły, popada w nieuleczalną chorobę bez możliwości poznania życia, a inni ,którzy otrzymali ten dar, zwyczajnie go nie szanują, niszcząc swoje życie alkoholem czy też innymi używkami. Jak bardzo czujemy się niesprawiedliwie potraktowani przez los, kiedy nagle spotyka nas śmierć ukochanej osoby czy zwolnienie z pracy. Kierując się wiarą katolicką powinnam powiedzieć, że kiedyś to Bóg nas sprawiedliwie osądzi
 i wtedy nie będzie liczyło się nic poza naszym dobrym sercem. Mimo wszystko jako człowiek wkraczający w samodzielne życie, chciałabym zapytać – „Jak  żyć?”
Kalinka.

niedziela, 7 kwietnia 2013


"Nie ma czegoś takiego jak perfekcja. Ten świat nie jest idealny... Ale to właśnie dlatego jest tak piękny."

                                                                                       - Roy Mustang




   Wydaję mi się,że ten cytat doskonale pasuje jako wstęp do mojego bloga. Każdego dnia zdaję sobię sprawę,że mimo tego jaki świat potrafi być brutalny to naprawdę istnieją w nim pierwistki piekna. Tylko dlaczego dostrzeganie ich przychodzi nam z taką trudnością?
   Dotykając tematów bliskich każdemu - tego co bulwersuje i tego co cieszy, ale przede wszystkim tego co dzieje się najbliżej  Nas, chciałabym podzielić się z Wami moim punktem widzenia. Zapraszam ;).



Pisząc do kolejnego numeru szkolnej gazetki udało mi się stworzyć tekst, który dokładnie odzwierciedla moje spjrzenia na świat. No to tak na dobry początek ;).


Co tak naprawdę oznacza być człowiekiem sukcesu?

    Zazwyczaj określenie to, kojarzy się z dojrzałymi osobami, mającymi osiągnięcia zawodowe, rodzinę oraz dom. Można na to spojrzeć z wielu stron. Dla każdego z nas słowo sukces oznacza inne perspektywy i dążenia. Jednak spoglądając na dzisiejszy świat można to zaokrąglić do zdobywania pieniędzy, czy też dobrej pracy. Rzeczywistość kreuje coraz więcej materialistów, a ludzie żyją coraz szybciej, przytłoczeni obowiązkami.
    Nurtujące jest jedno pytanie. Czy ktoś taki jak ja, młody, niedoświadczony, właściwie jeszcze nieświadomy co niesie ze sobą dorosłe życie, może mówić o sobie jako o człowieku sukcesu? Otóż wszystko zależy on naszego systemu wartości i od celów, które pragniemy osiągać.Zawsze trzymam się jednej zasady. Mimo wszystko, wierzę, że osiągnięcie szczęścia będzie moim największy sukcesem. Boję się, zapewne jak każdy, że moje dzisiejsze poglądy zostaną zdeptane przez szarą nadciągającą rzeczywistość. Jednak teraz czuje w sobie siłę oraz moc. Przecież to właśnie młodość daje największą wiarę w naprawienie świata. 
   Pomimo młodego wieku każdego dnia osiągam swój własny, mały sukces. Otaczają mnie wspaniali ludzie, dzięki którym wstaję z uśmiechem na twarzy, wiedząc, że otrzymuję od nich miłość i przyjaźń. Zaufanie jakim mnie obdarzają pozwala mi rosnąć w siłę. Realizuję się
w pełni w moim hobby, goniąc przy tym marzenia. Radość sprawiają mi najmniejsze rzeczy, dzięki czemu nigdy nie przestaję się uśmiechać. Gdybym dostała drugą szansę, chciałabym przeżyć wszystko jeszcze raz, dokładnie tak samo. Wierzę, że właśnie tak miało być, doprowadziło mnie to do miejsca w którym jestem i stworzyło moją osobowość. To jest mój czas na sprawdzenie co życie ma środku.
   Chciałabym, aby każdy czasem spojrzał na swoje życie z innej perspektywy. Zawsze istnieje druga strona medalu, której nie dostrzegamy. Sprawny, aby nasze życie było największym sukcesem.


„Nie wiem komu i jak podziękować za los co nasycić się dał…”

Nastoletni człowiek sukcesu.